Podczas pełnienia przeza mnie funkcji kierownika sekcji pianistycznej odbyło się tylko jedno zebranie kadry kierowniczej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Zielonej Górze, w którym uczestniczyła wizytator Centrum Edukacji Artystycznej Krystyna Karcz. Odbyło się ono kilka miesięcy przed rozpoczęciem frontalnego ataku na mnie, chyba 21 marca 2011. Wizytator zadała kierownikom sekcji dziwne pytanie o problemy, z jakimi mają do czynienia w swoich sekcjach. Pytanie było zaskakujące, ponieważ wizytatorzy CEA nie prowadzili bezpośredniego nadzoru nad sekcjami w szkołach. Sformułowane było w sposób bardzo ogólny, nieprecyzyjny. Była to prowokacja i próba uzyskania informacji, które później zostałyby użyte przeciwko mnie. Atak na moją osobę był poprzedzony długim, drobiazgowym przygotowaniem. Z racji pełnionej przez nią funkcji, jak i z przebiegu zdarzeń wynika, że K. Karcz odgrywała w tym przedsięwzięciu rolę kluczową, rolę kierowniczą. Jako wieloletni funkcjonariusz komunistyczny reprezentowała metody, doświadczenie i wiedzę komunistycznego aparatu przestępczego.
Na tak zadane pytanie odpowiedziałam wzruszeniem ramion i zdawkowym “w porządku”.
Potem Karcz zadała kilka pytań Małaczyńskiej. Na końcu powiedziała, jakby ze złością, „Procedury pani dyrektor, procedury”. Nie brzmiało to naturalnie. Nie wiadomo było, o co chodzi i w jakim celu użyte zostało słowo “procedury”. Uwaga zebranych, w tym moja, została zwrócona na bliżej nie określone procedury, które chyba powinny w szkole być przestrzegane, choć do tej pory nikt tego tematu nie poruszał.
Publiczne wywoływanie wilka z lasu w postaci procedur należy traktować jako element przygotowywania prowokacji. Karcz miała bezpośredni udział w umieszczeniu Małaczyńskiej na stanowisku dyrektora szkoły, a do bieżących kontaktów z nią nie były jej potrzebne zebrania kierowników sekcji w szkole muzycznej. Scenka ze słowem “procedury” była po prostu elementem teatralnym.
Wytworzone później procedury miały przyporządkowane fikcyjne daty wprowadzenia do użytku. Procedury nie zostały przedstawione radzie pedagogicznej szkoły. Nauczyciele nie wiedzieli o istnieniu takich dokumentów. Były więc nieważne. Fałszem jest stwierdzenie, że zostały pozytywnie zaopiniowane przez radę pedagogiczną. Trudno precyzyjnie określić, kiedy dokładnie powstały. Możliwe, że stało się to po złożeniu przeze mnie dokumentacji awansowej, czyli latem 2011. Dotarłam do nich w czerwcu 2012. Oczywiście nie był to nadzwyczajny wyczyn. Dostęp do jakichkolwiek informacji czy dokumentów, prawdziwych lub fałszywych, jest w Polsce ściśle kontrolowany. Jeśli można było do wspomnianych procedur dotrzeć, choć z pewnym wysiłkiem, pod koniec roku szkolnego 2011/12, to znaczy, że zakładano wykorzystanie ich w celu kontynuowania różnych prowokacji.
Ich ujawnienia domagałam się na zebraniu sekcji pianistycznej 10 września 2015.
Zebranie prowadziła Maria Kuna. Chroniła ją i wspierała wicedyrektor Honorata Górna.
Zabrałam głos. Powiedziałam, że dobrze byłoby ujednolicić sposób wypełniania dzienników lekcyjnych i przedstawić odpowiednie procedury.
Górna odpowiedziała „Będą. Trzeba się zgłosić do pani kierownik”.
Zapytałam, czy dostanę procedury sfałszowane przedtem, czy te sfałszowane potem?
Górna odparła „Upominam Panią, Pani Głuchowska.” Potem dodała: „Powinna się Pani leczyć psychicznie”.
Odpowiedziałam: „Niech mnie Pani upomni na piśmie”.
Małgorzata Głuchowska
7 maja 2018