Karta informacyjna wydana przez Szpital Wojewódzki w Zielonej Górze w marcu 1999 jest dowodem przestępstwa.
Diagnoza wpisana w karcie informacyjnej była całkowicie fałszywa. Lekarze szpitala wpisali ją tam z pełną świadomością uczestniczenia w przestępstwie. Małgorzata Głuchowska nie miała żadnych, najmniejszych nawet objawów, które można byłoby kojarzyć z rozpoznaniem wpisanym do karty: menometrorrhagia. Ten fałszywy wpis miał być uzasadnieniem dla dokonania zabiegu, którego celem było pozbawienie Małgorzaty Głuchowskiej możliwości zostania matką.
Po podjęciu pracy w Zielonej Górze utrzymywałam dość regularne kontakty z Małgorzatą Sylwanowicz, koleżanką ze szkoły podstawowej i średniej. Małgorzata, psycholog wojskowy i policyjny, gorąco polecała rzekomo rewelacyjną lekarz ginekolog Joannę Czernicką. Rekomendacja była bardzo przekonująca. Postanowiłam więc udać się do niej prywatnie w celu wykonania rutynowego badania kontrolnego. Podczas wizyty lekarka stwierdziła, że „coś jej się tu nie podoba” i skierowała mnie na oddział ginekologiczny szpitala w Zielonej Górze. Nie wyjaśniła jednak przyczyny skierowania mnie do szpitala.
4 marca 1999 zgłosiłam się do szpitala. Wkrótce jeden z dyżurujących lekarzy przeprowadził badanie i poinformował mnie o konieczności przeprowadzenia zabiegu, nie wyjaśniając jaki to zabieg i z jakiego powodu miałby być wykonany. Byłam przestraszona i zdezorientowana, ale lekarz nie zamierzał mi niczego wyjaśniać. Po jakimś czasie pojawił sie inny lekarz. On także mnie zbadał. Po badaniu zapytał, co ja tu robię i kto mnie tu skierował. Dowiedziałam się, że jestem zdrowa jak przysłowiowy rydz, a planowany zabieg prawdopodobnie pozbawi mnie możliwości zostania matką. Nastąpiła konfrontacja dwóch lekarzy – pierwszy nalegał na wykonanie zabiegu, drugi zabraniał jego wykonania.
Miałam tego dość.
W przedstawionej wyżej karcie informacyjnej z wizyty w szpitalu datowanej na 5 marca 1999 napisano “Pacjentka samowolnie opuściła oddział”. Dokument podpisał ordynator oddziału. Brak jest podpisu lekarza prowadzącego i lekarza kierującego do szpitala.
5 marca udałam się do lekarza w rodzinnym mieście. Badanie wykazało, że jestem całkowicie zdrowa. Rok później przyszła na świat nasza córka.
W prowokacji bezpośredni udział wzięli lekarka kierująca do szpitala, ordynator i jego podwładny.
Koleżanka, która gorąco rekomendowała panią ginekolog, pracowała jako psycholog wojskowy. Jest to informacja bardzo istotna.
Małgorzata Głuchowska
2 października 2018
You must be logged in to post a comment.