Fotokopie procedur przedstawiają fragment spreparowanej dokumentacji szkolnej. Powstały one najprawdopodobniej jesienią 2011 w czasie masowej akcji fabrykowania i fałszowania dokumentów szkolnych. Dokumenty antydatowano. Zawierają fałszywe stwierdzenia o rzekomej pozytywnej opinii RP. Radzie nigdy nie przedstawiono tej dokumentacji. RP nigdy nie wyraziła opinii na jej temat.
Jesienią 2011 roku powstały również m. in. programy nauczania do niektórych przedmiotów, a nieliczne, już istniejące dostosowano do ministerialnych rozporządzeń. O dokonaniu tych fałszerstw poinformował mnie wiceminister kultury w rządzie Donalda Tuska, a następnie Beaty Szydło – prof. Wiktor Jędrzejec w piśmie datowanym na 6 czerwca 2012, DEK/2940/12. Na stronie 4 wymienionego pisma wiceminister napisał:
Kontrola wykazała, że zatwierdzony przez dyrektora szkoły Szkolny Zestaw Programów Nauczania obejmuje całość podstawy programowej, a zawarte w nim programy odpowiadają (z wyjątkiem podania autora programu) wymogom aktualnie obowiązującego rozporządzenia MKiDN w sprawie programów nauczania.
Przytoczony fragment został napisany w oryginale pogrubioną czcionką. Jest to jedyny pogrubiony fragment w 6-stronicowym piśmie Jędrzejca.
Mniej więcej w tym samym czasie udostępniono mi sfałszowane dokumenty w szkole. Procedury przekazała mi sekretarz szkoły Aleksandra Budrewicz.
Należy tu wyjaśnić, że ponieważ w szkole nigdy nie przestrzegano ani prawa, ani ogólnie przyjętych norm postępowania, panował niesamowity chaos. Dotyczył wszystkich obszarów funkcjonowania tej placówki. Nie był to efekt zaniedbań kolejnych dyrektorów szkoły czy nadzoru pedagogicznego, lecz działanie celowe, zaplanowane i przemyślane, umożliwiające całkowitą kontrolę nad pracownikami, wykorzystywane do manipulacji i konstruowania prowokacji.
Nauczyciele nie znali swoich praw i obowiązków. Nie wiedzieli np. jak poprawnie wypełnić świadectwa szkolne. Zazwyczaj dopytywali się jedni drugich lub próbowali pozyskać niezbędne informacje u sekretarz szkoły. Mniej dociekliwi wypisywali świadectwa źle. Zwracali je do sekretariatu i pobierali kolejne. Sekretarz szkoły skrzętnie spisywała liczby zniszczonych i po raz kolejny wydanych druków i kazała potwierdzić podpisem zgodność ze stanem faktycznym.
Podczas wypisywania świadectwa dyplomowego Ingi Góralczyk, która zagrała dyplom w maju 2012 nasunęły mi się wątpliwości. Zeszłam do sekretariatu aby sprawę wyjaśnić i uniknąć popełnienia błędu. Z powodu braku informacji ten rytuał powtarzany był co roku od lat.
Sekretarz sprawiała wrażenie bardzo zdenerwowanej i rozkojarzonej. Po udzieleniu krótkiej odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie nerwowym ruchem podała mi jakieś dokumenty bez słowa komentarza. Był to plik procedur dotyczących różnych obszarów funkcjonowania szkoły. Nie bardzo wiedziałam dlaczego nagle otrzymałam coś na piśmie. Dotychczas informacje przekazywano mi wyłącznie ustnie na moją wyraźną prośbę lub nie przekazywano ich wcale. Bardzo mnie zaciekawiła ta sytuacja i w pośpiechu wyszłam z sekretariatu. Dokumentację przeglądałam już idąc po schodach do swojej klasy i tam wykonałam fotokopie. Po krótkiej chwili do klasy prawie bezszelestnie weszła sekretarz szkoły. Zachowywała się dziwnie. Nic nie mówiła, operowała tylko oczami. Spoglądała ze strachem raz na procedury, raz na mnie. Wtedy nie wiedziałam o co jej chodziło. Prawdopodobnie była to kolejna odegrana scena. Trzeba oddać sprawiedliwość niemałym zdolnościom aktorskim sekretarz szkoły.
Jedna z przekazanych mi procedur dotyczyła wypełniania dzienników lekcyjnych i dzienników zajęć. Ponieważ nauczyciele nie wiedzieli o jej istnieniu, wypełniali odpowiednie dokumenty zupełnie dowolnie i w dowolnym czasie. Niektórzy latami nie prowadzili dzienników w ogóle.
Na zebraniu sekcji 10 września 2015 domagałam się m. in. ujawnienia fałszywych procedur, których kopie posiadałam i tych, które prawdopodobnie dalej preparowano i do których już nie miałam dostępu. Zapytałam ówczesną wicedyrektor szkoły Honoratę Górną (wcześniejsze nazwisko Bodnar), które procedury obowiązują obecnie, czy te sfałszowane wcześniej, czy może te fałszowane później. Zamiast merytorycznej odpowiedzi usłyszałam publicznie wypowiedzianą pogróżkę „Upominam Panią, pani Głuchowska” A nieco później: „Powinna się pani leczyć psychicznie”.
Moje koleżanki obecne na zebraniu milczały, jak zwykle.
Małgorzata Głuchowska, maj 2020
You must be logged in to post a comment.