Uniwersytecka myśl w obcęgach

Drugi z moich komentarzy na temat artykułu Taiwan academics told to identify as Chinese in journal, “Redakcja czasopisma naukowego zażądała, by naukowcy z Tajwanu wskazali Chiny jako kraj zamieszkania”, Charlie Parker, The Times, 10 października 2020. Tekst komentarza po angielsku: Communist science mindcraft.


Lech S Borkowski second comment in The Times 10 October 2020 part 1
Lech S Borkowski, drugi komentarz w The Times, 10 października 2020, część 1
Lech S Borkowski second comment in The Times 10 October 2020 part 2
Lech S Borkowski, drugi komentarz w The Times, 10 października 2020, część 2
Lech S Borkowski second comment in The Times 10 October 2020 part 3
Lech S Borkowski, drugi komentarz w The Times, 10 października 2020, część 3

Środowisko akademickie w krajach komunistycznych wykonuje ściśle polecenia władz. Nikt zazwyczaj nie chce tego przyznać, ale nie należy mieć złudzeń. Jego reprezentanci są posłuszni władzom i są ich silnym ramieniem. Są nieodłączną częścią systemu władzy i kontroli.

Komuniści włożyli bardzo dużo wysiłku w wytworzenie mitów o rzekomej ‘niezależności’ i ‘umiłowaniu wolności’ świata naukowego w krajach totalitarnych. Jednak te opowieści nie są potwierdzone danymi doświadczalnymi. Odczułem to na własnej skórze zarówno jako student w Polsce w latach 1980-ch, jak i później jako badacz i doktor habilitowany po roku 1990.

Jest fizykiem z doktoratem dobrze znanego uniwersytetu w USA. Powróciłem do Polski w 1995 z zamiarem prowadzenia badań i osiągania moich celów akademickich. Od samego początku zderzyłem się z barierami, zanim jeszcze postawiłem stopę w korytarzach uniwersytetu. Najpierw zostałem wykluczony z konferencji w Polsce, na której moja obecność byłaby nie tylko naturalna, ale i pożądana, jeśli wziąć pod uwagę profil konferencji i badania, które wykonywałem w czasie swojego amerykańskiego doktoratu.

Następnie zostałem odsunięty od nauczania przedmiotów zgodnych z moim profilem naukowym. Zamiast normalnych obowiązków dydaktycznych byłem zmuszony prowadzić zajęcia bardziej związane z informatyką niż z fizyką. Musiałem także przynosić do pracy mój prywatny laptop, ponieważ wydział odmówił zaopatrzenia mnie w najbardziej podstawowy sprzęt do pracy. Tylko raz dostarczono komputer stacjonarny do wspólnego użytku z inną osobą. Tylko raz. Co ciekawe, jak się później okazało, był to najprawdopodobniej syn komunistycznego generała,(*) czyli osoby po przeciwnej stronie osi totalitarnych represji.

Umieszczono mnie w jednym pokoju z tym samym synem komunistycznego generała. Było to w nowym budynku uniwersyteckim dysponującym nadmiarem powierzchni biurowej. Najwyraźniej takie podstawowe szczegóły, jak przydział powierzchni biurowej były już dawno zaplanowane wcześniej. Mantra niekończących się wymówek była dobrze przećwiczona i powtarzana aż do obrzydzenia, kiedy tylko próbowałem poruszyć problem.

Także architektura całego budynku Wydziału Fizyki znakomicie ułatwiała zastosowanie szczegółowej kontroli dostępu do poszczególnych części budynku i aktywności znajdujących się tam osób, jak w dobrze zaprojektowanym więzieniu. Mój klucz otwierał niewiele drzwi. Aby uzyskać dostęp do większości segmentów wydziału musiałem użyć dzwonka i prosić o otwarcie drzwi. Był to uniwersytet cywilny, a nie wojskowa instytucja wywiadowcza. A może się mylę? Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Fizyki.

Byłem wyłączony z normalnego obiegu informacji. Musiałem błagać o przekazanie informacji nawet w przypadku zajęć dydaktycznych, które miałem prowadzić.

Personel dziekana wydziału robił, co mógł, by zniechęcić mnie do pracy i pozbyć się mnie z uniwersytetu.

Trzymała mnie tam pasja i upór w pokonywaniu coraz to nowych przeszkód. Kiedy rozpocząłem proces habilitacyjny, władze akademickie zaangażowały się w proces jawnego łamania prawa i sabotażu mojej habilitacji.

Nie wchodząc w szczegóły, wystarczy powiedzieć, że jeden z recenzentów habilitacji, były rektor uczelni, pomawiał mnie o lekceważący stosunek do niego, chociaż nigdy wcześniej nie spotkałem go osobiście. Nie było punktów wspólnych w moich i w jego badaniach naukowych. Widziałem go tylko raz czy dwa na ekranie telewizora.

Zrozumiałem później, że była to prowokacja, typowa pułapka komunistyczna.

Polska jest pokazywana jako kraj, który obalił władze komunistyczne. Ten pogląd nie ma podstaw w rzeczywistości i wynika z dezinformacji i braku informacji.

Wróćmy do tematu czasopism naukowych, które są przedmiotem komentowanego artykułu. Kiedy w 2013 złożyłem swój artykuł w redakcji czasopisma publikowanego przez Polską Akademię Nauk, redakcja przesłała po jakimś czasie kopię sfałszowaną w redakcji. Jeden z podstawowych symboli użytych w artykule został sfałszowany do postaci niezgodnej z normalnymi konwencjami naukowymi. Redakcja nalegała na wykonanie kilkudziesięciu poprawek osobno dla każdego wystąpienia symbolu w artykule, zamiast jednej poprawki dla całego artykułu. Manuskrypt złożony w redakcji miał poprawną formę symbolu. Redakcja samowolnie zmieniła notację na bezsensowną. Musiałbym wykonać dziesiątki poprawek tylko po to, by przywrócić pierwotną postać oryginału.

Czy mogli zrobić coś jeszcze bardziej komunistycznego? Postanowiłem wstrzymać się z poprawkami i zaczekać. Redakcja szybko opublikowała uszkodzony artykuł, nie czekając na moją zgodę. Była to oczywiście prowokacja komunistyczna.

Można w tym miejscu zapytać, kiedy moje sprawy przybrały zły obrót. Stało się to w styczniu 1945, kiedy mój ojciec zdecydował się na dezercję z wojska komunistycznego pod kontrolą sowiecką. Sowieci dokonywali egzekucji członków polskiego ruchu oporu. Zdecydowanie popierałem wybór ojca. Moja mama również zdecydowanie sprzeciwiła się komunistom. Oboje byli więźniami komunistycznych obozów koncentracyjnych po drugiej wojnie światowej.

Należy zatem przyjąć jako całkiem naturalny bieg wydarzeń to, że  w 2015 zostałem wyrzucony z pracy na uniwersytecie w Polsce i przybyłem do Wielkiej Brytanii, aby zapobiec katastrofie finansowej naszej rodziny i zarobić na jej utrzymanie. Pracuję tutaj jako sprzedawca w sklepie owocowo-warzywnym w zachodniej części Londynu. W tej nowej roli miałem okazję obsłużyć zarówno byłego premiera, jak i kanclerza rządu Zjednoczonego Królestwa.

Nie miałem odpowiedniej rezerwy finansowej, aby poświęcić czas na poszukiwanie aktywności zawodowej bardziej naturalnie zbliżonej do mojego profilu zawodowego.

W czasie moich zmagań z komunistycznymi władzami instytucji naukowych w Polsce nie otrzymałem ani jednego wyrazu poparcia. Nikt nie okazał zroumienia ani współczucia, nie wsparł dobrym słowem i nie zaoferował pomocy.

Zdarzyło mi się wystąpić na konferencji w Trinity College w Cambridge w 2012. Wynikło to z mojego dość nieoczekiwanego odkrycia zjawisk w dziedzinie dynamiki neuronów, które zostały zupełnie przeoczone w badaniach wcześniejszych. Na władzach polskich nie wywarło to jednak żadnego wrażenia. Dla nich byłem naukowcem zbyt nieugiętym. Wyrzucono mnie z pracy w 2015. Równierz moja żona pianistka została wyrzucona z pracy w polskiej instytucji państwowej w 2015.

@LechSBorkowski

(*) Andrzej Koper